Ks.prof. Józef Sztonyk

Ks.prof. Józef Sztonyk urodził się 8 marca 1933 roku we wsi Nowostawce, pow. Buczacz (woj. tarnopolskie) i w tejże parafii został ochrzczony 16 marca. Rodzicami byli Mikołaj i Barbara z d. Liczner. W Nowostawcach przyjął w 1940 roku I Komunię Św., a parę lat później wstąpił w szeregi Sodalicji Mariańskiej.

 

W 1945 roku, dzieląc los wielu tysięcy rodzin polskich, musiał z rodzicami i rodzeństwem opuścić strony rodzinne, aby wyruszyć na zachód, nad Odrę, na tereny przyznane Polsce w powojennych traktatach. Osiedlili się na siedmiohektarowym gospodarstwie opodal Prudnika we wsi Czyżowice (parafia Niemysłowice). Tu ukończył szkołę podstawową, a w 1951 roku w Prudniku szkołę ogólnokształcącą i zdał egzaminy maturalne z bardzo dobrym wynikiem.

 

Zgłosił się z miejsca do Wyższego Seminarium Duchownego Śląska Opolskiego w Nysie. W ankiecie przed przyjęciem napisał: myślałem o obraniu stanu duchownego od dzieciństwa i kieruję się tym, że w stanie kapłańskim będę mógł najwięcej uczynić dobrego dla ludzi i najlepiej zbliżyć się do Boga.

Polecali go do seminarium jego proboszcz ks. Antoni Wawrzyński i katecheta o. Pius Bełch, dominikanin. Proboszcz podkreślał, że kandydata w wysokim stopniu cechują wartości moralne i społeczna a o. Pius pisał, że zawsze uczestniczył w nauczaniu religii, choć musiał drugi raz rowerem dojeżdżać do Prudnika i że zamiar wyboru kapłaństwa ujawnił już w ósmej klasie (pierwszej gimnazjalnej).

 

Po studiach seminaryjnych, ukończonych również z bardzo dobrymi ocenami, przyjął 17 czerwca 1956 roku święcenia prezbiteriatu w katedrze opolskiej z rąk ks. biskupa częstochowskiego Zbigniewa Golińskiego. Pierwszą placówką była Sośnica k. Gliwic. Został tam mianowany wikariuszem.Po roku pracy duszpasterskiej skierowany został przez ks, bp. Franciszka Jopa na studia do Lublina. Miał specjalizować się w homiletyce, ale wówczas nie było jeszcze odpowiedniej katedry ani sekcji teologii pastoralnej, która dopiero się organizowała. Studiował więc na sekcji teologii moralnej, jednak pracę licencjacką napisał na temat polskiego kaznodziejstwa młodzieżowego w okresie międzywojennym. Bezpośrednio po przedłożeniu pracy i zdaniu egzaminów licencjackich w 1960 roku przyszedł do seminarium jako drugi prefekt, obok ks. J. Bagińskiego. Przejął część ćwiczeń z homiletyki i wykład z dykcji (fonetyki pastoralnej).

 

Usiłował stawać zawsze bardzo blisko kleryków i być wychowawcą z pozycji przyjacielskiej i koleżeńskiej. Angażował się równocześnie w pracy parafialnej wspomagając najczęściej ks. Józefa Paszkiewicza w Ścinawie, gdzie w każdą niedzielę należało obsłużyć duszpastersko pięć kościołów.

 

W 1962 roku, uzyskał zwolnienie z obowiązków prefekta, by mieć czas na przygotowanie rozprawy doktorskiej. Zamieszkał w domu przy ul. Bramy Grodkowskiej 5 w Nysie. Pozostał w kontakcie ze Ścinawą i gdy w lipcu 1965 roku zachorował ks. Paszkiewicz został tam wikariuszem kooperantem u boku ks. J. Gensera jako administratora parafii.

 

Po półtora roku, w grudniu 1966, objął jako wikary ekonom parafię w Domaszkowicach (do września 1967). W tym czasie przejął naukę języka łacińskiego w seminarium na II i III roku i przy nauczaniu łaciny na najstarszych latach pozostał do końca roku akademickiego 1987/88.

W lutym 1968 roku objął parafię Sidzina i został dziekanem dekanatu skoroszyckiego.

Po pięciu latach przeniesiony został do parafii Jełowa. Był tam tylko dwa lata.

Przejście na emeryturę ks. prof. K. Gumola spowodowało, że całą homiletykę i wykłady i ćwiczenia, przyjąć musiał od października 1975 roku ks. Sztonyk. Wrócił więc na mieszkanie do Nysy (ul. Bramy Grodkowskiej 5), a od 1976 roku, po odejściu ks. wicerektora J. Bagińskiego, przejął na kilka najbliższych lat, wszystkie godziny języka łacińskiego.

 

Równocześnie zamianowano go wizytatorem nauczania religii na wszystkich poziomach w dekanatach południowo-zachodnich diecezji. Dawało mu to stałą okazję do kontaktu z księżmi, duszpasterstwem i katechezą, co było jego żywiołem i bez czego trudno mu było żyć.

Taki stan rzeczy trwał jednak tylko rok, bo w grudniu 1976 zlecono mu obsługę parafii Wierzbnik, choć bez katechizacji. Nowy ordynariusz, ks. bp A. Nossol, powierzył mu w styczniu 1978 roku, po śmierci ks. prof. A. Kubika, parafię św. Dominika w Nysie, co łatwiej pozwalało godzić duszpasterstwo z pracą w seminarium. Urząd Wojewódzki d/s Wyznań długo nie wyrażał na to zgody, gdyż ks. Sztonyk nie zgłosił się na rozmowę.

 

W 1982 r. wybrany został do Diecezjalnej Rady Kapłańskiej.

 

Z początkiem roku akademickiego 1987/88 przejął od ks. Sztonyka wszystkie zajęcia z homiletyki ks. H. Simon, który z tej dyscypliny ukończył studia specjalistyczne na KUL-u.

W październiku 1981 roku doszła ks. Józefowi inna praca duszpasterska — został mianowany kapelanem Zakładu Karnego położonego na terenie jego parafii.

Było to zupełnie nowe doświadczenie pastoralne, a sam kapelan okazał się niezwykle potrzebny, gdy 13 grudnia 1981 roku znalazło się tam kilkuset więźniów politycznych. W tym okresie ujawnił w całej pełni swój dar podejścia do ludzi, podejmowania ich trudności, otwierania ludzkich serc dla spraw bożych. Pracę tę uważał za bardzo ważną, dawała mu wewnętrzną satysfakcję, ale też niezwykle absorbowała, nawet gdy uwięzieni byli sukcesywnie zwalniani, zostały bowiem zadzierzgnięte trwałe więzi duszpasterskie i przyjacielskie.

 

W grudniu 1983 roku ks. Sztonyk przyjął kolejną, ostatnią już placówkę duszpasterską — parafię Dąbrowa Opolska. Byt tu krótko.

Niespodziewanie zaskoczyły go pierwsze objawy choroby. Ignorował je. Zawsze zdrowy, wysportowany, łatwo zadowalający się spartańskimi warunkami życia, lubiący turystykę; nie uznawał leżenia z powodu grypy, przeziębienia, czy jakiejś tam anginy i tym razem nie chciał dopuścić myśli o chorobie, tym bardziej szpitalu.

Ale rzeczywistość okazała się silniejsza i bolesna.

 

W czerwcu 1987 roku musiał poddać się w szpitalu w Niemodlinie pierwszej operacji z powodu kamicy woreczka żółciowego. Druga operacja miała miejsce pod koniec roku w Zabrzu.

Zdawał się potem wracać szybko do zdrowia i chyba wobec samego siebie usiłował dowieść, że „nic mi nie jest”.

Ale już od października 1988 potrzebował stałego zastępstwa a w listopadzie i ponownie w marcu następnego roku musiał szukać miejsca w klinice we Wrocławiu. Nie udało się zatrzymać szybkich postępów choroby, choć orzeczenie „przewlekłe zapalenie trzustki” nie brzmiało tragicznie, lekarze nie zdecydowali się już na kolejną operację, nie widzieli szans uratowania życia.

 

Wrócił do siebie na parafię. Dogorywał. Zaprzyjaźniona miejscowa rodzina, z nadzieją wbrew wszelkiej nadziei, zasugerowała mu przewiezienie do szpitala klinicznego w Mainz nad Renem, licząc chyba na cud.

Uległ, podjął propozycję wyjazdu samochodem. Po drodze potrzebne już były zabiegi reanimacyjne, a nazajutrz 19 kwietnia 1989 roku rano zmarł w Moguncji.

 

Nie odszedł nagle, a do końca trudno było dopuścić myśl, że nie będzie już w stanie wrócić do pracy w parafii i w seminarium, że po opuszczeniu szpitala pożyje może tygodnie, a może tylko dni.

On sam już wtedy był zapewne w pełni świadom swego stanu zdrowia, mimo rozpaczliwej decyzji wyjazdu do Moguncji.

 

Eksportacja do kościoła parafialnego w Dąbrowie w poniedziałek 24 kwietnia i pogrzeb następnego dnia byty manifestacją przyjaźni i życzliwości, jaką darzyli parafianie swego duszpasterza. Żegnali go jak kogoś bardzo bliskiego, choć byt w parafii tylko pięć lat.

Mszę świętą pogrzebową odprawi) na placu kościelnym ks. Biskup Ordynariusz. Żegnał ks. Józefa przemówieniem poruszającym i bardzo osobistym.

Wykorzystał tę osobę i tę okazję, aby zachęcić i napomnieć duchowieństwo i wiernych do jedności ponad różnice pochodzenia terytorialnego i języka, ponad zakorzenionymi czasem uprzedzeniami.

 

Pochowany został na miejscowym parafialnym cmentarzu.

Seminarium Śląska Opolskiego klerycy i grono wykładowców straciło w Zmarłym kogoś wszystkim bliskiego, kto wnosił osąd życia i ludzi bardzo trzeźwy i bardzo przyjazny zarazem, kogoś kto był przykładem dyspozycyjności — szedł na każdą placówkę, i duszpasterską i dydaktyczną, gdzie był potrzebny, gdzie powoływali go przełożeni kościelni.

 

Ks. prof. Józef Sztonyk otrzymał pośmiertnie 3 września 2007r. w Kędzierzynie-Koźlu odznakę „Honorowy Członek NSZZ Solidarność Śląska Opolskiego”.

© 2022 parafiadąbrowa.pl — kodowanie MDzik.com